Ręką próbowałam znaleźć komórkę, żeby sprawdzić która jest godzina, kiedy ją już znalazłam okazało się że jest dopiero po piątej więc zamknęłam na chwilę oczy dosłownie na minutkę po to by zaraz wstać i spokojnie przygotować się do szkoły. Otworzyłam ponownie oczy i znów spojrzałam na zegarek, zamurowało mnie było dwadzieścia po siódmej, ta to teraz na pewno spokojnie przygotuję się do szkoły nie ma co…
Zniechęcona wstałam i powędrowałam do łazienki, umyłam zęby, wymalowałam się i wyprostowałam włosy, szybko wpadłam do pokoju i wyrzucając ubrania z szafki wygrzebałam z niej granatową koszulę w kratkę, jeansowe rurki i łapiąc za plecak wybiegłam z pokoju, założyłam na nogi granatowe conversy, chwyciłam jeszcze śniadanie które brat trzymał w ręce i słysząc klakson autobusu pognałam w jego stronę, wchodząc do środka podniosłam wzrok i ujrzałam Ninę i Jeya. Podeszłam do nich i usiadłam obok NJ.
- Jak tam? – zapytała przyjaciółka.
- Bardzo dobrze.
Przez całą drogę, byliśmy chyba najgłośniejsi w autobusie. Kiedy dotarliśmy do celu, jak najszybciej potrafiliśmy pobiegliśmy do szkoły, spakowaliśmy potrzebne książki na pierwszą lekcje i wraz z dzwonkiem weszliśmy do sali po czym zajęliśmy swoje miejsca.
- Witam drogich pierwszoklasistów. – powiedziała już w podeszłym wieku nauczycielka. – Nazywam się Mariah Cropper i będę was uczyć wszystkich przedmiotów ścisłych, jak wiecie nasza szkoła nie jest taką zwykłą szkołą obowiązuje tu inny bardziej rozbudowany program nauczania, ale to tylko dlatego żeby was więcej nauczyć.
Nie miałam ochoty jej słuchać, przecież tuż obok siedział on, niestety nie patrzył się na mnie tylko słuchał nauczycielki, może to i lepiej, przynajmniej ja się mogę na niego cały czas gapić.
- Dobrze, a więc dziś mamy matematykę, otwórzcie książki na stronie czwartej.
Otworzyłam książkę i od razu się załamałam, czego oni od nas wymagają?! To jest nie do pojęcia, nie lubię matematyki, zawsze byłam z niej najgorsza i zawsze bałam się na niej odpowiadać czy choćby rozwiązywać zadanie na tablicy.
- No to co może ktoś popisze się nam swoją wiedzą matematyczną? – spytała i zaczęła przejeżdżać palcem po dzienniku szukając ochotnika, który na pewno nie ma ochoty tego zrobić. – Panna Lilyane McFly? Proszę do tablicy.
Ja to mam szczęście, podniosłam się i podeszłam do nauczycielki, która wskazała mi zadanie. Też miewacie takie uczucie bezradności gdy stoicie przy tablicy i kompletnie nie wiecie od czego zacząć?
Cropper usiadła przy biurku, dzięki temu że siedziała tyłem do mnie miałam możliwość zasięgnięcia pomocy u znajomych, lecz żadne nie wiedziało jak mi pomóc.
- No Lilyane umiesz to zrobić czy przez te wakacje wywiało Ci wszystko z głowy?
- Obawiam się że wszystko co było w mojej głowie odfrunęło.
- Masz szczęście, że to pierwszy dzień szkoły, siadaj.
Nauczycielka pokręciła głową i spytała:
- Kto potrafi rozwiązać to zadanie?
Zgłosił się jeden uczeń, elegancko ubrany z okularami na nosie, wtedy już wiedziałam, że on będzie naszym klasowym kujonem. Szybko wróciłam do ławki i tak jakby wsunęłam się pod nią, ale poczułam coś dziwnego jakby ktoś się mi przyglądał, spojrzałam w stronę Justina i zauważyłam jak szybkim ruchem głowy próbuje zamaskować, że się na mnie nie patrzy, ta bo pewnie patrzył się na coś za oknem, czemu niby miałby się patrzeć na mnie…
- Spoko nikt z nas nie jest dobry z matmy, no może oprócz Harrego. – powiedział Justin.
Tak jakby zatkało mnie, Justin się do mnie odezwał i ja raczej też powinnam.
- No tak… Ale to tak głupio nie rozwiązywać takiego łatwego zadania.
- Każdy jest dobry w czymś innym, nie musisz być kujonem matematycznym jak on. – wskazał palcem na chłopaka rozwiązującego zadanie przy tablicy.
- No to teraz pan Justin Bieber? – powiedziała Cropper.
- Powiedz moim bliskim że ich kochałem. – zażartował.
Zaczęłam się śmiać, kiedy tylko Justin podszedł do tablicy, po chwili zastanowienia rozwiązał zadanie i wrócił na miejsce. Byłam zdumiona, że udało mu się zrobić to zadanie i to jeszcze tak szybko.
- Udało Ci się?!
- Najwyraźniej nie jestem aż taki głupi za jakiego się uważałem. – odparł.
Mój wzrok powędrował ku Vicky, która udawała, że nie obchodzi ją to iż gadam z jej chłopakiem, a tak naprawdę co chwilę kątem oka sprawdzała co się wyrabia za jej plecami.
Matematyka jak to matematyka nielubiany przedmiot i jak na złość się dłuży, na szczęście kiedy tylko się skończyła mogłam spokojnie odetchnąć na przerwie. Razem z przyjaciółmi siedziałam na korytarzu i czekałam na kolejną lekcje.
- Matematyczką to ty nie będziesz. – odparł Jey.
- O proszę znalazł się, a ty byś to zrobił? – zapytała go Nina.
- Po co mam się przemęczać jak Harry Plodder może zrobić to za mnie.
Przypuszczam, że ten Harry ten kujon będzie przez nas wszystkich wykorzystywany w przedmiotach ścisłych.
- Słyszałam szepty pomiędzy tobą, a Bieberem o czym gadaliście? – uśmiechnęła się Nina.
- O matmie.
- Sztywno, trzeba było zacząć działać. – powiedział Jey.
- Ta w szczególności, że Vicky w każdej chwili mogłaby z pazurami wyskoczyć na mnie ze swojej ławki.
- Co ty się tak spinasz? Jak nie przestaniesz to nigdy go nie zdobędziesz. – zbulwersowała się NJ.
Do końca przerwy nie odzywaliśmy się już do siebie, kiedy zadzwonił dzwonek Nina zapytała:
- Co teraz mamy?
- Wychowanie fizyczne… – odparłam.
- O tak będzie rekrutacja na czirliderek czuje to! – powiedział podekscytowana NJ.
Kiedy tylko zadzwonił dzwonek okazało się że Nina miała racje i zaczęło się. Wchodząc do sali już przebrane w nasze zwykłe sportowe stroje, co chwilę słyszałyśmy gwizdek i krzyk trenerki skierowany do czirliderek ze starszych klas.
- Pierwszoklasiści do nas zawitali! – krzyknęła. – Pomponiary proszę przygotować mi zadania dla dziewcząt i iść pod prysznic.
Trenerka podeszła do nas i jak każda nauczycielka zaczęła od przedstawienia się:
- Nazywam się Susan Collins i dzisiaj zobaczymy, która z was nie boi się dużej wysokości i te, które zaliczą wszystkie zadania dostaną piękne stroje czirliderskie, a jeśli chodzi o chłopców to niech na razie siedzą i się przyglądają, potem sprawdzimy ich siłę jeśli ją w ogóle mają.
Wszystkie chichocząc podeszłyśmy pod jakąś linę, była zawieszona dość wysoko, przerażało mnie to gdyż wiedziałam, że zaraz z nią coś będziemy robić.
- Miłe panie po kolei każda z was najszybciej jak potrafi wspina się na samą górę, a potem powoli zjeżdża na dół zrozumiane? Ma nadzieje, że tak to do roboty.
Pani Collins stanęła z boku i obserwowała jak dziewczyny z mojej klasy się męczą podciągając się na grubej linie do góry. Razem z Niną byłyśmy pod wrażeniem tępa jakie wyrobiła Vicky, dziwne dziś jeszcze nic do nas nie powiedziała niemiłego…
- Pewnie tak nie potraficie pokraki. – zaśmiała się zjeżdżając.
Wykrakałam, no cóż ale Nina też pokazała klasę zwinnie, szybko wspięła się na górę i zsunęła się na dół, po czym przyszła kolej na mnie. Spojrzałam w górę i wycofałam się.
- Nie ma szans ja tam nie wejdę. – powiedziałam stanowczo.
NJ popatrzyła się na mnie dziwnie i odparła:
- Pomyśl sobie że ten przystojny Kanadyjczyk Ci kibicuje, mogę się zresztą założyć, że w jego serce zagrzewa Cię do podjęcia wyzwania.
- Przestań. – zaśmiałam się i spojrzałam na Justina, który uśmiechnął się jakby na serio trzymał za mnie kciuki.
- Niby dlaczego zagadał do ciebie na matmie?!
Wywróciłam oczami i podeszłam do Collins.
- Pani Collins, a nie dałoby się tu jakiś zabezpieczeń przyczepić, co? – spytałam.
- Jak się nazywasz?
- McFly.
- McFly czy na boisku kiedy będziecie robić piramidę będę mogła Cię wsadzić w zabezpieczenia? Nie, więc nie marudź i wchodź na górę.
Wróciłam do liny przysunęłam się do niej bliżej, wzięłam głęboki wdech i chwyciłam ją, podciągnęłam się odrobinę i zaplątałam jedną nogę o linę i zaczęłam się wspinać, coraz wyżej i wyżej, szybciej i szybciej. Niespodziewanie po meczącej wspinaczce udało mi się dotrzeć na samą górę, byłam z siebie zadowolona, Nina zaczęła klaskać i reszta klasy dołączyła do niej, podekscytowana moim wyczynem popełniłam błąd, spojrzałam w dół, nogi mi się zaczęły trząść, a ręce traciły siłę i ciężko było utrzymać mi w nich linę, która zaczęła się huśtać.
- O Boże. – usłyszałam przerażenie Niny. – Trzymaj się!
Zamiast trzymać się liny ze strachu puściłam ją, serce zaczęło mi bić jak oszalałe, wiedziałam że zaraz uderzę z potężną siłą o podłogę i sobie coś złamię, lecąc tak w dół, byłam tego pewna… Zamknęłam oczy i już kiedy miałam mieć randkę z ziemią poczułam coś miękkiego. Wszyscy zaczęli bić brawo, tym razem z innego powodu. Trzęsąc się otworzyłam oczy i zobaczyłam jego twarz tuż przy mojej, jego czekoladowe oczy i te usta, obejmowałam go rękoma, a on zadowolony uśmiechał się do mnie i trzymał mnie na rękach.
- Lily nic Ci nie jest? – zapytał.
Jakie było moje zdziwienie kiedy wypowiedział moje imię, zapamiętał je?
- Nie, wszystko w porządku, może nawet lepiej niż powinno być.
Pani Collins przerażona postanowiła na razie przerwać rekrutacje dziewcząt, kazała wszystkim wykonywać zwykłe ćwiczenia na szczęście ja tego nie musiałam robić.
- Justin zostań z McFly i uspokój ją trochę.
- Nie ma sprawy Pani Collins.
Justin trzymał mnie cały czas na rękach, kiedy podszedł do materacy, położył mnie na nich i usiadł obok.
- Dziękuję że mnie uchroniłeś przed upadkiem. – powiedziałam cicho drżącym głosem.
Uśmiechnął się po czym odparł:
- Drobiazg, trochę niefajnie by było gdybyś od razu na rozpoczęcie szkoły musiała z niej rezygnować z powodu swojego kalectwa.
- Pewnie ratujesz tak dziewczyny bardzo często. – zaśmiałam się.
- Szczerze? Jesteś pierwszą dziewczyną, którą uratowałem z tak poważnej sytuacji.
- Ee tam poważnej sytuacji… A Vicky nie miałeś nigdy szansy uratować?
- Nie, ona ma od tego swoje przyjaciółki, których nie znoszę… Tylko nie mów jej tego.
- Nikomu nic nie powiem.
Oboje zaczęliśmy się śmiać.
- Wiesz zmienię trochę temat, jakbyś chciała mógłbym Cię poduczyć trochę matmy, rozumiem ją nieco więc jakby co to możemy się kiedyś razem pouczyć co ty na to?
- Z przyjemnością. – uśmiechnęłam się.
W tej samej chwili Bieber złapał do rąk piłkę do kosza, którą rzucili w jego stronę chłopcy z naszej klasy, przeprosił mnie i pobiegł grać, Nina wykorzystując odejście Justina podeszła do mnie i usiadła obok.
- To było coś niesamowitego, leciałaś w dół i on nagle podbiegł i chwycił Cię w swoje ramiona. Już jest twój, dobrze to wykombinowałaś, tylko zastanawiam się skąd miałaś pewność, że on Cię uratuje? Bo przecież gdyby nie on to nie chce nawet myśleć co by się stało.
Myślałam, że zatłukę NJ, która myślała że zrobiłam to specjalnie.
- Ale to nie było celowo, mam lęk wysokości.
- Jasne, jasne. Ja już tam wiem swoje, jednak nie jesteś taką szarą myszką na jaką mi wyglądałaś, ty diablico.
Podszedł do nas Jeydon i zaczął bić brawo:
- Cała szkoła będzie o tym gadać, Lilyane McFly uratowana przez Justina Biebera przed upadkiem, a pomyśl sobie jak się Vicky wkurzy. Dobrze to zaplanowałaś tylko skąd wiedziałaś, że on Cię złapie?
- Uhh już myślałam, że przynajmniej ty masz trochę rozumu w głowie! Nie zrobiłam tego specjalnie, kto normalny planowałby coś dla siebie niebezpiecznego i jeszcze wyłącznie po to żeby zdobyć chłopaka.
- Ty? – powiedzieli równo.
- Dwa bezmózgi.
Odeszłam od nich i spojrzałam na grającego w kosza Justina, co chwilę spoglądał na mnie, wyraźnie chciał złapać ze mną ten kontakt wzrokowy, niespodziewanie usłyszałam wnerwiający głosik za plecami.
- I co zadowolona jesteś z siebie? – spytała Vicky.
- O co Ci chodzi?
- O to że podrywasz mi chłopaka, on jest tylko mój kapujesz?
- Nie podrywam go, sam mnie uratował. – już miałam odejść od niej kiedy nasunęła mi się pewna myśl podeszłam do Vicky i w minimalnej odległości zaczęłam jej wygarniać wszystko po kolei. – A tak poza tym Justin nie jest twoją własnością, nie jest rzeczą produkującą pieniądze dla ciebie.
- Mylisz się, jest mój i tylko mój!
O nie tego za wiele, ona go rani cały czas, a on nie jest tego świadomy, muszę coś z tym zrobić.
- Justin! Justin! – zaczęłam go wołać i podążać w jego stronę.
- Co chcesz zrobić?! – krzyknęła Vicky.
Obróciłam się do niej i spojrzałam prosto w oczy.
- Powiem mu całą prawdę, o tym jak go wykorzystujesz!
- Nie radzę bo zrównam Cię z podłogą!
Justin podszedł do nas i spojrzał w naszą stronę zdziwiony po czym spytał:
- O co chodzi?
Awwww… Dzięki za dedyka dawaj kolejny :P jak możesz przerywać w takich chwilach?
OdpowiedzUsuńzajeb.isty R. Miałam ciary jak ona wchodziła na tą linę, a jeszcze ten wątek jak ona spadała-mega.xd dosłownie już nie mogę się doczekać NN xD
OdpowiedzUsuńkocham, kocham, kocham <3 yay! jak zajebiście, że ją uratował, czekam na nn:*
OdpowiedzUsuńej no weeeeź. nie katuj mnie :D mam czekać TYDZIEŃ na nowy rozdział? *__* toż to będzie męczarnia! uwielbiam Twojego bloga. jestem ciekawa dalszych losów tej 2 :D świetnie piszesz! + mogę prosić o dedyk?
OdpowiedzUsuńjest świetny. ;D Justin w roli bohatera? podoba mi się. xD
OdpowiedzUsuńAaaa! O mój boże! Twoje opowiadanie jest przecudowne. Pisz szybko następny rozdział, już nie mogę się doczekać ;)))
OdpowiedzUsuńjejku już myślałam, że coś jej się stanie. a tu taki booski Justin ratuje ją *__* aww.. słodko. ! <3 ehh Vicky mnie wkurza. ! ;P ale R jest GENIALNY. <3333
OdpowiedzUsuńahh czekam naNN pisz jak najszybciek
OdpowiedzUsuńAwww… jak słodko .! Uratował ją .! ;))Cudowny .! Nie mogę się doczekać następnego . :)[next-to-you-jb.blog.onet.pl][obok-ciebie-jb.blog.onet.pl]
OdpowiedzUsuńA niech powie !!!! ;) tyle ze Justin jej pewnie nie uwierzy…
OdpowiedzUsuńomg… na twoje opo trafiłam przez przypadek… po prostu na tt zobaczyłam link, i myślę „sprawdzę to”… i muszę powiedzieć, że jest genialne^^ kocham je po prostu:DJustin w roli bohatera <3 awww((; mogłabyś informować mnie o nn na Twitterze? @CityyIsOurs z góry dziękuję;D
OdpowiedzUsuńAwww…. Kocham cię :*Pisz szybko następne. Boskie jak ją złapał. Tylko jak ona mu powie, ze jego dziewczyna go wykorzystuje, to bedzie za prosto! nie może tak być. przecież to jest takie na prosty rozum wzięte. pokomplikuj tam trochę. albo moze nie. bo bedę narzekać, że ona z nim jeszcze nie jest ;p dobra, jestem niezdecydowana. rób jak chcesz i tak będzie genialnie :*I mogłabym być informowana o twoich nn? tylko w zakładce „powiadomienia” w menu [http://she-smile.blog.onet.pl], bo gg mi się blokuje co chwilę ;/ I byłabym przemegakuwaszczęśliwa jeślibyś zadedykowała następną notkę dla mnie :3Całujęblood
OdpowiedzUsuńjejku. strasznie mi się podoba. Jak możesz przerywać w takim momencie?! czekam na nn ;)
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział zaparło mi dech w piersiach czekam na następny z niecierpliwością pozdrawiam Sandra
OdpowiedzUsuńniecg powie! a co sie bedzie XD ; d ogolnie podoba mi sie, ciekawe jak rozwinie, informuj mnie na tt o nn @Ola_JB bo jestem ciekawa jak to bedzie. <3
OdpowiedzUsuńJa chce dedykacje! <3 Uwielbiam twoje opowiadanie ;D Nie będe pisac ‘dlaczego przerwałaś w takim momencie’ bo sama lubię przerywać w takich momentach ;) haha ;D Czekam na nn ;D
OdpowiedzUsuńWspaniałe <3
OdpowiedzUsuńsuper
OdpowiedzUsuńHej, masz bardzo fajnego bloga, strasznie mi się spodobał :D Czy mogłabyś mnie powiadamiać o NN? Mój nick na TT: @iMartinaa :)
OdpowiedzUsuńO JA CIE! DZIEWCZYNO to jest BOSKIE! dodawaj rozdział jak najszybciej bo ja już zdąrzyłam się zakochać w twoim blogu. w tym całym opowiadaniu. jeden z najlepszych jaki kiedykolwiek przeczytałam. a uwierz mi dużo tego było. POPROSZĘ O DEDYKACJĘ jeśli można :)
OdpowiedzUsuńZmieniłam adres na poprawny stylistycznie bla bla bla. Proszę cię, mogłabyś tam informować mnie o nowych rozdziałach? Jest zakładka „powiadomienia” w menu na moim blogu http://she-smiles.blog.onet.plMoze się skusisz i przeczytasz?Całujęblood
OdpowiedzUsuńJustin <3 eechem lubie ;D
OdpowiedzUsuńJuż uwielbiam to opowiadanie, ale się rozmażyłam. Jest świetne, świetny styl. Dawno nie czytałam blogów, bo dużo zajęć, ale twój tak mnie wciągnął, że siłą muszą mnie odciągać od ekranu.Dziękuję xD Oczywiście trzymasz w napięciu.. wkurzające to jest, a tak w ogóle to przez ciebie szczerze się do monitora, a to podobno nie zdrowe. ;p
OdpowiedzUsuńMasakra, dopiero zaczęłam czytać i już kocham tego bloga! Awwwww jestem taka podjarana! Masz talent dziewczyo! <3
OdpowiedzUsuńmoja nauczycielka nazywa sie Collins
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuń