Siedzieliśmy w ciszy, miałam nadzieje, że w końcu Justin lub Ever no któreś z nich się odezwie, zamiast tego Justin przyglądał się mi, a Ever była uśmiechnięta, a jej spojrzenie typu „Ja coś wiedzę, ja coś podejrzewam.‟ mnie przerażało, nie miałam pojęcia co ze sobą zrobić w takiej sytuacji. Nieoczekiwanie Ever poderwała się i wolno zapytała:
- Jesteście razem?
Justin nic nie powiedział, więc ja musiałam zareagować.
- Nie, skąd w ogóle taki pomysł.
- Taa… Ah ale ze mnie idiotka przecież herbatka nie może być bez dobrego ciasta, właśnie jedno upiekłam, Lily chodź do kuchni pomożesz mi to ciasto przygotować.
- Ale ja nie chc…
- Lily! – przerwała.
Posłusznie i bez gadania powędrowałam za Ever do kuchni. Dziewczyna oparła się o ścianę, a ja stanęłam naprzeciwko niej.
- To jego spojrzenie… Widzę jak na ciebie patrzy.
- Nie rozumiem jak ma na mnie niby patrzeć? – zdziwiłam się.
- Patrzy na ciebie jakbyś była jedyną dziewczyna na calutkim świecie. Myślę że mu się podobasz.
- To niedorzeczne, on się tylko patrzy, zresztą on ma dziewczynę, to tylko źle by o nim świadczyło. – oburzyłam się.
- Ale czy ją kocha?
Ever po zadaniu tego pytania ściągnęła ściereczkę z ciasta pokroiła je, położyła parę kawałków na okrągły talerz i wyszła z kuchni. Ja jeszcze chwilę tam zostałam i rozmyślałam, bo przecież to co powiedział Ever nie miało sensu, jak można z kimś być i tego kogoś nie kochać?
Po krótkim namyśle wróciłam do salonu, kiedy tylko Justin mnie zauważył uśmiechnął się i patrzył na mnie przez cały czas. Nawet kiedy usiadłam obok niego nadal czułam jego wzrok na sobie.
- Czyli jesteście tylko…
- Przyjaciółmi. – skończyłam.
Sięgnęłam po herbatę i wzięłam dość duży łyk.
- A myśleliście o czymś większym między wami? – spytała.
Zakrztusiłam się herbatą, zaczęłam kaszleć i nie mogłam złapać oddechu, a Justin się tylko uśmiechał.
- Ever proszę Cię! – powiedziałam stanowczo.
- Ja tylko zapytałam. – zaśmiała się.
- Dobre ciasto. – odparł Justin.
- Ciesze się że Ci smakuje. A ty Lily nie jesz? Nie smakuje Ci?
- Odechciało mi się jeść, pić zresztą też wybacz.
- Ja tylko się z tobą droczyłam no i Justin bardzo dobrze o tym wie. – uśmiechnęła się.
- Wy macie jakąś manie droczenia się z ludźmi? – spojrzałam na nich. – Dobra głupie pytanie, no jasne że tak, lepiej już pójdę…
Wstałam, złapałam za swoją torbę i skierowałam się w stronę drzwi, Justin poderwał się i wkładając do buzi ostatni kawałek ciasta podszedł do mnie.
- Odprowadzę Cię.
- To dom obok, raczej się nie zgubię.
Otworzyłam drzwi i pożegnałam się z Ever, która bawiła się komórką, miałam się już żegnać z Justinem kiedy ten po przeczytaniu jakiegoś smsa, podziękował Ever za gościnę, przytrzymał mi drzwi i gestem ręki przepuścił mnie przez nie pierwszą. Wyszliśmy oboje od Ever, już miałam skręcać w swoją stronę i iść do domu kiedy ten chwycił mnie pod rękę i pociągnął w przeciwną stronę.
- Jeśli chciałeś mnie odprowadzić do domu, to muszę Cię zmartwić bo mój dom jest w drugą stronę.
- Nie idziemy do twojego domu.
- Nie?
Pokręcił głową i pociągnął mnie mocniej w znane mi już miejsce, przynajmniej tak mi się wydawało, podeszliśmy pod teatr, w którym byłam już wcześniej z Ever, zamiast wchodzić do niego, Justin pokazał mi jakieś schody, zaczęłam po nich wychodzić na górę Justin szedł tuż za mną, okazało się że te schody prowadziły na dach budynku. Jedno mnie zastanawiało, dlaczego mnie tam przyprowadził?
- Czemu tu jesteśmy? – zapytałam.
- No bo weszliśmy po schodach. – zaśmiał się.
- Nie o to mi chodziło.
- No wiem tylko żartowałem, po prostu lubię tu przychodzić.
- Pewnie często tu przesiadujesz z Vicky.
- Eee, ona… Ona tu nigdy nie była. – powiedział łapiąc się za tył głowy.
Popatrzyłam się w jego czekoladowe oczy z niedowierzaniem i obróciłam się do niego tyłem po czym spojrzałam w przestrzeń, która nas otaczała, było tak pięknie, w szczególności że słońce zachodziło i pomału robiło się ciemno.
- Znasz mnie dopiero jakiś miesiąc i przyprowadzasz w miejsce, którego nie zna nawet twoja własna dziewczyna.
- Ufam Ci.
Podszedł bliżej krawędzi budynku i usiadł na nim spuszczając nogi w dół. Poklepał miejsce obok siebie sygnalizując że chce żebym obok niego usiadła. Niepewnie podeszłam do niego.
- To na pewno bezpieczne?
- Tak.
Usiadłam obok Biebera i delikatnie wychyliłam się żeby sprawdzić na jakiej wysokości jesteśmy, byliśmy bardzo wysoko, aż zrobiło mi się trochę słabo. Starałam się nie patrzeć w dół, starałam się też nie patrzeć na niego, postanowiłam że będę patrzeć przed siebie. Latarnie jedna po drugiej zaczęły rozświetlać długa ulicę, gdzieś w oddali można było dostrzec centrum miasta, niebo było ciemno fioletowe może nawet już granatowe.
Justin położył się i zaczął wpatrywać się w gwiazdy, których było coraz więcej. Spojrzałam na niego i położyłam się obok, na jego twarzy pojawił się uśmiech zupełnie bez żadnego powodu, popatrzyłam się na gwiazdy potem na niego i znów w gwiazdy.
- W Nowym Yorku, nawet gdybyś wszedł na najwyższy wieżowiec nie dostrzegłbyś tylu gwiazd ile jest tutaj.
- Więc podoba Ci się tu? – spytał.
- Oczywiście tęskno mi do tego miasta które nigdy nie śpi, ale tak podoba mi się tutaj.
Siedzieliśmy na dachu, no cóż mogę stwierdzić, trochę to romantyczne, my sami we dwoje, piękne widoki, oglądamy gwieździste niebo, może Nina miała racje, a przypuszczenia Ever były słuszne? Ale przecież co ja mogę zrobić, on nadal jest z Vicky i nic mi do tego.
- Co jest ze mną nie tak? – zdziwiłam się.
- Dlaczego tak sądzisz?
- Patrzysz się na mnie cały czas. – odparłam.
- No wiesz jak dziewczyna jest ładna to ciężko od niej oderwać wzrok.
- Masz dziewczynę, a poza tym jesteśmy przyjaciółmi.
- No tak, ale przecież muszę się cieszyć że mam ładną przyjaciółkę. – zaśmiał się.
- Niektórzy mogliby pomyśleć, że zdradzasz Vicky.
- To że Cię komplementuje i spędzam z tobą czas to jeszcze nie zdrada, a to co sobie tam Vicky wymyśli to jej sprawa.
- Nie wiem dlaczego, ale wydaje mi się, że ona jest Ci obojętna.
- Wiesz szczerze sam nie wiem co o tym myśleć, może masz nawet racje, może jest mi obojętna i chyba nawet powinienem coś z tym zrobić, czasami mam dość tego co się dzieje pomiędzy mną, a Victorią.
Po mojej głowie chodziły różne myśli, zastanawiałam się dlaczego jeśli wnioskując z jego wypowiedzi dla niego ich związek jest czymś, no nie wiem, czymś przymusowym? W każdym razie jestem jego przyjaciółką i na wszelaki sposób będę starała się mu pomóc, bo raczej od tego się ma przyjaciół.
Leżeliśmy tak obydwoje chyba zadowoleni, no bo nie wiem jak Justin, mi to bardzo pasowało. W głębi duszy czułam, że nasza przyjaźń będzie czymś wspaniałym. Jedyne czego się obawiałam to było moje serce… Moje serce jest słabe, jeśli dostaje czegoś dużo, zaczyna pragnąć tego więcej i więcej, a co najgorsze wtedy zaczyna ślepnąć…
Spoglądałam kątem oka na Biebera, który cały czas się uśmiechał i patrzył uważnie na oddalone o miliony mil kule gazowe, ten widok takiego innego Justina, nie takiego z telewizji tylko takiego zwykłego i to z tak bliska to było coś. Niespodziewane spojrzał na mnie, moje reakcja była natychmiastowa, zaczęłam udawać że w ogóle się na niego nie patrzyłam, ale on nie jest taki głupi, wiedziałam że to zauważył, poczułam jak moje policzki się nagrzewają co znaczyło że miałam niezłe rumieńce.
- Nie patrz na mnie! – powiedziałam chowając twarz w swoją bluzę.
- Ty zaczęłaś. – złapał za bluzę i zaczął ja ściągać ze mnie. – No pokaż się buraczku. – zaczął mnie łaskotać.
- Przestań! – nie mogłam przestać się śmiać, w końcu moja ręka wylądowała na jego twarzy. – Stop!
- Zgniatasz mi nos, nie mogę oddychać. – powiedział śmiesznym głosem.
- Nie obchodzi mnie to, masz jeszcze usta.
- Ej no bo jak zgnieciesz mi nos to już nie będzie ze mnie taki boski Bieber. – zaczął się śmiać.
- Pff, daleko Ci do boskości nawet z normalnym nosem! – powiedziałam żartobliwie.
- Ooo! Wiesz co Lily, ja radziłbym Ci teraz uciekać.
Uśmiechnęłam się szeroko i poderwałam na równe nogi, zarzuciłam torbę na ramię i zaczęłam biec w stronę schodów, chwytając mocno poręcz zbiegłam po nich, kiedy byłam już na dole, rozglądnęłam się za siebie, ale Justina nigdzie nie było. Powoli zaczęłam iść tyłem, wpatrując się na schody z nadzieją że zaraz Bieber z nich zbiegnie, a ja będę musiała zwiewać. Nie miałam pojęcia czy uciekł, czy po prostu tam został. Obróciłam się na pięcie i już miałam iść do domu kiedy wpadłam na kogoś, kogoś kto okazał się Justinem. Zdziwiłam się że był już na dole, przecież nie zszedł schodami… To którędy?
- Jak ty, tu?
- Jak zszedłem?
Pokiwałam głową, a ten pociągnął mnie za rękę i pokazał po drugiej stronie drabinkę.
- Mam Cię. – odparł.
- I co w związku z tym?
- Coś mi się należy.
- A co byś chciał? Tylko szybko bo muszę już wracać do domu.
- No właśnie to, chce Cię odprowadzić.
- Jak mnie teraz odprowadzałeś to trafiliśmy do, znaczy na teatr, mogę Ci wierzyć że tym razem trafimy do mojego domu?
- Obiecuje, że nigdzie już Cię dziś nie porwę.
- Aha czyli mogę się spodziewać że jutro zostanę porwana…
- Widać że jesteśmy przyjaciółmi, bardzo dobrze mnie znasz. – powiedział dumnie.
- Dobra chodź boski Bieberze bo zaraz jak nie będzie mnie w domu to będą nici z porwania mnie jutro.
Ruszyliśmy w drogę, wiedziałam że będę mieć w domu awanturę, ale i tak się nie spieszyliśmy, szliśmy powolnym krokiem rozmawiając, na róże tematy, na przykład na temat Beliebers, albo na mój temat…
- Powiesz mi coś o sobie? – spytał.
- Po co żebym Cię zanudziła, nudną historyjką mojego życia?
- Wydaje mi się że ta historia nie jest nudna, a nawet jeśli to i tak z chęcią jej wysłucham.
Przewróciłam oczami i po chwili zaczęłam opowiadać:
- Urodziłam się w Nowym Yorku i tam mieszkałam z bratem i rodzicami, których straciłam jak byłam jeszcze małym dzieckiem, po prostu zginęli, nawet ich nie pamiętam. Potem wychował nas członek naszej rodziny, a następnie jak mój brat Chris był w stanie na nas zarobić i mnie utrzymać sąd przyznał mu opiekę nade mną. W Nowym Yorku zostawiłam przyjaciółkę, która dał mi ta bransoletkę. – pokazałam mu nadgarstek na którym była zawiązana bransoletka. – Zostawiłam ją żeby spełniać swoje marzenia i dzięki temu tu jestem.
- I dzięki temu Cię poznałem. – uśmiechnął się.
Odwzajemniłam jego uśmiech, w tamtej chwili czułam się bardzo dziwnie, jakby to nie była tylko przyjaźń, jakby… Nie to nie możliwe… Jakby on… Nie, to nie miałoby sensu… A jeśli on odczuwa coś więcej do… Idiotka ze mnie, czemu chciałby w ogóle coś czuć więcej do mnie…
Przez to przekomarzanie się z własnymi myślami, omal nie zaszłam za daleko, na szczęście ocknęłam się.
- Lily to chyba tu, dom obok Ever.
- Tak, to ten, zamyśliłam się wybacz.
Weszliśmy przez furtkę i Justin podprowadził mnie pod same drzwi, o które się oparłam.
- O czym myślałaś? – zapytał patrząc na mnie tymi swoimi ciemnobrązowymi wielkimi oczami.
- Myślałam o… – chciałam mu to powiedzieć, nawet bardzo, ale jest moim przyjacielem, więc zrezygnowałam. – Myślałam o tym jak potoczy się nasza przyjaźń.
- Miejmy nadzieje, że dobrze.
Nastała cisza, co chwile patrzyłam się na jego usta i wracałam wzrokiem na jego oczy. Zbliżył się do mnie powoli, był tak blisko ze nasze nosy się prawie stykały, nie miałam pojęcia o co mu chodzi, serce zaczęło mi walić jak oszalałe. Nagle jego usta znalazły się tuż przy moim uchu po czym wyszeptał:
- Dobranoc Lily.
I odszedł w stronę furtki, idąc obrócił się parę razy, ja wpatrywałam się w niego do puki nie zniknął gdzieś za domami. Chwilę jeszcze tam stałam, po czym otrząsając się psychiczne i nie mogąc sobie trafić kluczem do zamka, w końcu wpadłam do domu i zsunęłam się po drzwiach. Chris siedział na kanapie czytając książkę, zerknął na mnie potem na zegarek, wstał, podszedł do mnie i przykucnął tuż obok.
- Wiesz która godzina? – zapytał.
- Tak wiem, przepraszam, byłam z Justinem najpierw u Ever a potem…
- Wiem zabrał Cię na dach teatru, z mojego punktu widzenia dość romantyczny gest.
- Tak ale Justin chciał żebyśmy byli przyjaciółmi, zresztą ma dziewczynę, a tak w ogóle skąd o tym wiesz?
- Przyjaźń damsko męska, wybacz że to powiem, albo kończy się bardzo szybko albo obydwie te osoby zakochują się w sobie, zdarzają się wyjątki, ale bardzo rzadko.
- Psycholog się znalazł…
- Ciesz się, przynajmniej wiem jak Ci pomóc, tak mi się wydaje. A jeśli chodzi o Vicky to może po prostu Justin ma dość tamtego związku, lecz pamiętaj miej do siebie szacunek.
- Wiem braciszku, wiem…
- Wybacz że spytam, ale czy wy teraz się całowaliście?
Spojrzałam na Chrisa zabójczym wzrokiem, ten od razu zrozumiał co miałam na myśli, uśmiechnął się, wstał i odszedł. Ja również wstałam, pobiegłam do swojego pokoju, rzuciłam torbę w kąt i położyłam się na łóżku, bez żadnego celu gapiłam się w sufit i miałam przed oczami ten moment kiedy był tak blisko, a to uczucie jakie mi przy tym wszystkim towarzyszyło… Było bardzo miłe…
Po chwili stwierdziłam że nic mi nie pomoże gapienie się w sufit, poczułam zmęczenie więc przebrałam się i poszłam spać…
Aaaaaaaa ja chce NN
OdpowiedzUsuńaww… *__________________* jak czytałam ten R to miałam uczucie jak bym była na miejscu Lily. :D jak ja jej zazdroszczę. a tobie tego cudownego talentu do opisywania takich momentów. <33 czekam na NN. <3 i R jest booooooooooooooooooooooooooski oczywiście. ;****
OdpowiedzUsuń*___* Moja wyobraźnia + Twój rozdział robi swoje… Jak czytałam, to wyobrażałam siebie xD Dziękuję za dedykację <3 Rozdział cuuudny!
OdpowiedzUsuńdxsbnxhdhxj ja bylo, ze sie prawie calowali to seeerduch mi bilo tak szybko <3 i caly czas :przeliza sie, przeliza sie, przeliza sie .. ! xD <3333
OdpowiedzUsuńkuuurde no ja też tak chce! xD może któraś Polish Beliebers przeżyje podobną historię. xD ja już chce nn. xD
OdpowiedzUsuńcudowny jak zawsze :*. Na serio! Straaaasznie lubię Twojego bloga :*
OdpowiedzUsuńAj….genialny…kocham Go…haha…dziękuję za dydeyk i oczywiscie czekam na nastepny <33
OdpowiedzUsuń@Cathrine552 informuj mniee <3
OdpowiedzUsuńAawwww:* Jak romantycznie! <3 Cudowny :DCzekam nn :***<3
OdpowiedzUsuń- czemu tu jesteśmy? – bo weszliśmy po schodach —> najlepsze chyba^^ genialny rozdział, czekam na next! ; ) [skromnie zapraszam do siebie: http://tyciaaa.blog.onet.pl/ i na bloga znajomych: http://odglosy-nocy.blog.onet.pl/
OdpowiedzUsuńAwww… Słodkie ;*Tylko czy Ever pisała smsa do Justina jak wychodzili? No bo wtedy też czytał… Nie wiem ;p Dobra.Ale tobyło słodkie!!!Czekam na więcej ;]Całujęblood[she-smiles]
OdpowiedzUsuńno, widzę że ich znajomość się rozwija. i to w dobrym kierunku. :D świetny rozdział, ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy rozdział na blogu o JB http://lovefighting.blog.onet.pl/ :D Proszę o przeczytaniu notki pod rozdziałem ;)
OdpowiedzUsuńFajoskiee : ) mam nadziieje ze dalabys mi dedykacje ; ) kocham twój blog !!! ;)
OdpowiedzUsuńmm, to opowiadanie i moja wyobraźnia to coś cudownego ♥ ludzie bez wyobraźni i marzeń to jakby pustka <3
OdpowiedzUsuńDedyk proszę dla mnie:*Dla nowej czytelniczki – Ady :D (http://forever-to-you.blogspot.com/)Super piszesz:*
OdpowiedzUsuńUuu Vici bedzie zła haha zreszta kto by nie byl :) ja chce dedyka! Czekam na nn!@shinyygirl
OdpowiedzUsuńSupersupersupersuper!
OdpowiedzUsuńjest zajeb*ste. czekam na nn ! ;d chce dedyk ;d
OdpowiedzUsuń[ SPAM ] Chciałabym cię serdecznie zaprosić na nowo powstałego bloga http://www.whoyouare.blog.onet.pl . Jest to historia Blair która nie ma łatwego życia i aby coś osiągnąć musi walczyć. Chcesz wiedzieć co wydarzy się dalej? Śledź jej losy ! :d
OdpowiedzUsuńCoś niesamowitego ;d kocham to opowiadanie czekam na następny rozdział z niecierpliwością <33333 chcę dedyk ;p
OdpowiedzUsuńKoniecznie wpadnij na mojego bloga LASTSONG-STORY.BLOG.ONET.PL ! Zaczęłam pisać już drugie opowiadanie :) Mam nadzieje że zajrzysz i zostaniesz moim stałym gościem :)
OdpowiedzUsuńAle to słodkie!!! ;D Też chce tak ;) Czekam na NN
OdpowiedzUsuńBoskie opowiadanie, wciągnęło mnie całkowicie.
OdpowiedzUsuńSama pisze jedno opowiadanie, ale twoje mnie poprostu rozwaliło :D Śliczne
jak ja bym była w takiej sytuacji, to bym się rozryczała na miajscu. Taka prawda c;
OdpowiedzUsuń